czwartek, 25 listopada 2010

Wkurwia mnie!

Nienawidzę kiedy ktoś nasyła na mnie obcych mi ludzi.
Wygrażają, ubliżają a tak naprawdę to nawet nie wiedzą komu. 

Nigdy nie tłumaczyłem nikomu postronnemu powodów swoich zachowań. Zawsze staram się być szczery z innymi ludźmi.
Czemu niektórzy nie odbierają "olewania" jako formy wyrazu swojego zdania w pewnej dziedzinie. Najprostsze "wisi mi to" nie załatwi nawet sprawy. A jest to wystarczające mym zdaniem oznajmienie zainteresowanym: "nawet was w dupie nie mam"...


                                                   "Przesuń się, zasłaniasz mi słońce".
                                                                                 Diogenes z Synopy

poniedziałek, 22 listopada 2010

gruszki - I gruszka

Kupiłem ostatnio cztery gruszki.
Kiedy poprosiłem kobietę na ulicznym straganie o "cztery bardziej miękkie gruszki" ta szybko podbiegła do skrzynki, bez większego zastanowienia włożyła kilka owoców do plastikowej torebki i podała mi wykrzykując cenę. Zapłaciłem, pożegnałem się poszedłem do mieszkania. Po skromnym posiłku postanowiłem zjeść gruszkę.

I gruszka
Nie był to zbyt dorodny owoc. Nieco za długa, troszkę za chuda... jednak pod palcami dało się wyczuć jej delikatność. pachniała mocno dojrzałym owocem. Przed oczami stawały wizję pierw kwiatu, następnie opadających płatków i w końcu owocu z wolna nabierającego smaku w ciepłym wrześniowym słońcu...
Wręcz kusiła obietnicą słodkości.
Po pozbyciu się nieco grubej skóry ukazał mi się miękki i niezwykle soczysty biały miąższ. Lepki sok spływał mi między palcami. 
W smaku okazała się być ideałem gruszkowatości! umiarkowanie słodka, lekko kwaskowa, grudki niezbyt grube - nie przeszkadzające w rozkoszowaniu się słodyczą owocu. 
Fakt, że dużo czasu upłynęło odkąd po raz ostatni jadłem gruszkę. Może to właśnie to zadecydowało o jej smaku? A może rzeczywiście była taka smaczna? Spór nie zostanie rozstrzygnięty - zjadłem dość szybko wydając po wszystkim pomruk niezadowolenia gdyż w moich palcach pozostało tylko maleńkie gniazdo nasienne. Wiedziałem, że takiej gruszki, już nie zaznam w tym roku więcej...

kawa

ostatnio zacząłem biegać
z rana
         na czczo
w trampkach

lepiej sypiam
           lepiej jadam
                    mniej piję

ostatnio nie myślę już
            tak jak dawniej
kupiłem puszkę kawy
                                  pijam co rano kubek
    z mlekiem
jak człowiek

jak nie ja

lubię

lubię
       wśród zimowych
       i jesiennych
lubię wśród cieni
       z molestowanym liściem
                   też lubię

i kiedy zasypiasz
      lubię
bo spisz spokojnie
milczysz
             nic nie mówisz ?
        też lubię

i jak jest ciepło
         siedem i pół stopnia
             i pada
też lubię

piątek, 1 października 2010

cytat...

z filmu, który obejrzałem pewnego razu... psychiatra rozmawia z pacjentami...

"...I po co to człowiek żyje..."
"Po to żeby o kogoś dbać... choćby o kota albo drugiego człowieka..."
"A miłość?"
"Błee.... to luksus!"
"Hmmm.... no... dobrze panie Koniuch... koniec tej filozofii idziemy na terapie..."

sobota, 18 września 2010

Wyznania malkontenta...

16 września 2010

To co dawniej wydawało się ranami nie do zagojenia dziś jest raptem namiastką przykrego wspomnienia. Choćby i dzisiejsza pogoda... tak zwana „polska szara plucha”. Niebo zasłane szarymi chmurami i wszechobecny kapuśniaczek. Wilgoć zdaję się wręcz przenikać przez cienkie ściany wagonu. Wszyscy jeszcze mają w pamięci upalne lato, które jak na nie tylko nasze krajowe a nawet na europejskie warunki, było nieznośnie gorące. Na ulicach można jeszcze czasem ujrzeć młode dziewczyny, które usilnie starają się przedłużyć okres wakacyjny nosząc lekkie i nie nadające się już przewiewne sukienki. Widok uroczy aczkolwiek naprawdę robi się człowiekowi przykro za ich przyszłe problemy z nerkami i stawami...
Nie lubię okresów przejściowych. Zmiany pór roku. Najgorzej jest i tak kiedy chyli się na wiosnę. Śnieg jeszcze leży na ulicach a temperatury potrafią rozebrać każdego z paru warstw zimowych ubrań... taki spocony delikwent później jest potraktowany chłodnym marcowym wiatrem i zapalenie oskrzeli murowane...
Wrzesień w pełni rozkwitu. Jest już chłodniej. W powietrzu czuję się nadchodzący październik. Chodniki znowu przybiorą rdzawe odcienie. Człowiek będzie mógł w końcu normalnie się ubrać. W listopadzie festiwal wina młodego wina Beaujolais Villages. Miód nabierze aromatu. W końcu będę się czuł bardziej na miejscu... Gdziekolwiek mnie nie poniesie...

...set kilometrów dalej...


 Szare stalowe kominy na sinym niebie, przysłaniające cały świat. Betonowe klocki które wprost idealnie wpasowują się w zieleń parków i lasów. Wielkie bloki z płyty tak ślicznie wyglądające na tle chmurnego nieba. I w końcu stacja. Jeden z niemal identycznych kompleksów z cementu, przerdzewiałych blacho-dachówek i starego tynku. Siedlisko chorób i syfu w ogóle.
Najciekawsi są jednak bezdomni, których przyciągają dworce niczym gnijący kawałek mięsa muchy, albo zarażony wirusem HIV zarazki chorobotwórcze. Nie jestem sobie w stanie przyponiec ani jednego momentu, kiedy to czekałem na pociąg w jakimś większym mieście żeby nieco śmierdzący niemyciem, moczem i alkoholem jegomość nie podszedł do mnie i nie zapytał mnie o papierosa/drobne/coś do jedzenia. Szczycę się tym że tylko raz w życiu dałem pijakowi pieniądze. Z pewnego powodu byłem zmuszony czekać na pociąg w Sochaczewie. Tam zagadał mnie pijaczek, który zabawiając mnie przez pół godziny soczystymi dowcipami zarobił 7 złotych. Kawały były rzeczywiście niezłe i niektóre pamiętam do dziś...
Zaczynam powoli wierzyć, że nie jesteśmy w stanie o własnych siłach wyzbyć się wszechobecnego brudu... Bez pomocy ciężkiego sprzętu, miotacza ognia i, powiedzmy, bezpośredniego trafienia meteorytem. Z brudu powstałeś w syf się obrócisz... ych...

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

PERFUMA



Każda kobieta pachniała inaczej. Przynajmniej to zapamiętam na pewno – zapachy. Idąc ulicą nagle minę jakąś, niekoniecznie pięknośc, ale oglądam się za nią. Jej zapach przypomniał mi coś, kogoś, może sytuację. Mówią że mężczyźni to zbereźni wzrokowcy. No prawda. Nie będę twierdził że nie, bo jaki jest cel zaprzeczaniu? Kobietom przytakujmy drodzy panowie, dla własnego dobra i dla dobra tego trzeciego co kłóci się z sercem i rozumem. On też ma czasem rację.

Back to the point, as mr Sienicki liked to say...
Zawsze zwracałem uwagę na zapachy. Są zapachy przyjemne i są zapachy odrzucające. Tyle ile smaków i jeszcze więcej. Aromaty otaczają nas, każdy ma swój a do tego jeszcze dochodzą perfumy. Najlepsze są wtedy kiedy komponują się z naturalnym zapachem, dopełniając go. Yoanna mówiła że pachnę lekko wilgotną ziemią po deszczu.
Pamiętam z dzieciństwa sytuację kiedy bawiłem się na dworze. Nie pamiętam gdzie i z jakiej okazji, na pewno nie w Łowiczu. Pogoda była bardzo podobna do dzisiejszej, także była wiosna. Pamiętam że wkoło unosiły się opary i od zapachu gleby i wilogci aż kręciło się w głowie. Nagle z tego niemal narkotycznego snu wybudził mnie inny bodziec. Aromat miodu cynamonu i imbiru. Na podwórze weszła jedna z moich wielu ciotek, stryjenek i zawołała nas na pierniczki.
Na wspomnienie tego zapchu cały czas dostaję ciepłych dreszczy. Postanowiłem go zapamiętac na całe życie. Moje perfumy mają zwykle ciepły orzechowy lub korzenny aromat. Yoanna zwróciła mi na to kiedyś uwagę – znała tę historię.
Inne znaczące zapachy to Karmelowy, słodycz stęchlizny bagiennej, szpitalny zapach fenolu, używanego do czyszczenia podłóg, oraz bukiet półskodkiego kalifornijskiego wina muscat i związki aromatyczne zawarte w kilku płynach do zmiękczania ubrań (do kolorów). Niektórych zapachów nie potrafię nazwac i opisac. Ale kiedy je poczuję z niemal 100% pewnością będe mógł wskazac skąd ten zapach dochodzi i może wtedy spróbuję go opisac.

PAMIĘĆ

 Niech zostanie zapisane iż zbyt wiele pięknych rzeczy kazdego dnia przemyka ucieka nam przez palce.
Niech zostanie napisane także fakt ten jest , przynajmniej w mym skromnym mniemaniu niedopuszczalny.
Niech zostanie także spisany fakt, iż nie mogąc już dłużej wytrzymac owego zjawiska postanowiłem zapisywac to, co wyda się w chocby najmniejszym stopniu urokliwe. Wszystkie swoje krotochwile spisując mam nadzieję w przyszłosci już nie szukac własnych wspomnien jednak odwoływac się do tekstu. Będzie to także swego rodzaju eksperyment mający na sprawdzi zasobność mojej pamiec a także jej rzeczywisty udział w zyciu codziennym. Coś na krztat pewnych doświadczeń przeprowadzonych nie tak dawno temu prze pewnego profesora żydowskiego pochodzenia, wybitnego neurologa, laureata nagrody Nobla... Którego nazwiska nie pamiętam obecnie ponieważ tego nie zapisywałem.... Program widziałem jakieś... 3 tygodnie temu o ile mnie pamięc nie myli.... PAMIĘĆ właśnie... zapomniałbym o czym piszę i o czym miałem pisac...

Pamięc jest ważna.



Deszcz I maja 2010 roku

Wczoraj Małgorzata pojechała do Wilna. Nie żeby to jakiekolwiek miało znaczenie, ale po prostu przez jakiś czas nie będziemy się widziec... Może najprędzej we środę.
Mniejsza z tym. Do 19 maja okaże się czy musimy troszkę szybciej wydoroślec. I to chyba pozostanie w mojej pamięci bez względu na wszystko.
To do siebie mają już tego rodzaje wydarzenia. Tak powstają traumy. Wszystkie stresujące sytuacje, bóle i cierpienia zostaną zapamiętane. Starsi nazywają to doświadczeniem życiowym, które nabywa się wraz z wiekiem... Jakby mądrością było cierpiec!
Prawdziwą mądrośc możemy dostrzec pośród tych co przez całe życie uniknęli złego losu. TO w jaki sposób udało im się „sparowac” powinno być nauczone. I zdanie „ucz się na cudzych błędach” powinno przybrac nieco inna formę...

Jadę pociągiem i jakiś facet na siedzeniach po mojej prawej obmacuje chłopca w wieku.... niech spojrzę... maksymalnie 13 lat ma dzieciak.... Brrrr... do tego chłopak zaczepia go i grają w łapki.... jak w starożytnej Grecji... yummie xD

… Wracając...

...”ucz się na cudzych sukcesach” byłoby lepsze, prawda?

Deszcz pada.... W sumie to siąpi ciepły wiosenny deszczyk. Chmury leniwie przewalają się po niebie, które wygląda jak wielki brudny wacik. Powinienem się leczyc na swoje porównania...
Małgorzata mówi że zieleń liści nie jest odpowiednio soczysta... Moim zdaniem jest w sam raz. Czysta, lekko wilgotna... Aż się prosi o to żeby się w nią wgryśc – jak mucka pasąca się na łące. Bliższe nam, ludziom porównanie – jabłko – piękne ciemnoczerwone jabłko, na którym widac kilka rozbryzganych kropel wody, jak obietnica soczystego wnętrza i słodyczy owocu.
Stojąc na dworcu zdałem sobie sprawę o tym żę uwielbiam dźwięk deszczu dudniącego cichutko w blaszany dach. Tak samo jak widok kałuży na błotnistej drodze, otoczonej trawą. Ciemne błocko a na nim, jak zwykłem mówic w dziecistwie „ocean dla mrówek”. Wyobrażałem sobie, pod wpływem filmu i książki „Hrabia Monte Christo” jak biedne małe insekty pokonują na okrętach z listków i gałązek kolejne fale, potwory morskie i inne przeciwności marynarskie.
Kiedy krople wpadają do wody pozostawiają maleńki krąg na powierzchni, który rozpływa się w mgnieniu oka. Zawsze jednak zastanawiały mnie bańki. Myślałem że to po prostu chemia w powietrzu, dopóki babcia Tesia pewnego dnia nie wyjaśniła mi, że za jej czasów (a kiedy miała nie całe 7 lat wybuchła wojna) też bańki były. Ponoc kiedy pojawiają się banki na kałużach zanosi się na koniec ulewy. Szkoda... Wolałbym żęby jeszcze padało. Na dworze dawno nie było tak pięknie i długo nie będzie zapewne.
Tymczasem pociąg ruszył a ja oddałem się ponownie zadumie.


Pierwszy

Pierwszy, bo od czegoś trzeba zacząc...

Jestem Ciamciaque. Z Polski. Urodziłem się... i ot tamtej pory to moje największe osiągnięcie. Bardzo chciałbym by było inaczej jednak rzeczywistość nigdy nie jest tym czym chcemy żeby była. O czym ma być ten blog... Więc... o wszystkim...
nie będę się rozpisywał... czasem wrzucę zdjęcie obiadu... czasem kogoś wyśmieję... czasem bezlitośnie, niczym prawdziwy Vogon ("The Hitchhiker's Guide To The Galaxy" if you know what i mean...), podręczę jakimś tekstem...
Studiując przez rok w Warszawie język angielski podszkoliłem się na tyle by móc raz na jakiś napisac coś i w innym języku, zrozumiałym dla "szerszej grupy odbiorców" phe phi phu.... Więc wybaczcie, jeżeli kiedyś ktoś mnie nie zrozumie...
Dobrze, że chociaż tyle sobie wyjaśniliśmy.