poniedziałek, 22 listopada 2010

gruszki - I gruszka

Kupiłem ostatnio cztery gruszki.
Kiedy poprosiłem kobietę na ulicznym straganie o "cztery bardziej miękkie gruszki" ta szybko podbiegła do skrzynki, bez większego zastanowienia włożyła kilka owoców do plastikowej torebki i podała mi wykrzykując cenę. Zapłaciłem, pożegnałem się poszedłem do mieszkania. Po skromnym posiłku postanowiłem zjeść gruszkę.

I gruszka
Nie był to zbyt dorodny owoc. Nieco za długa, troszkę za chuda... jednak pod palcami dało się wyczuć jej delikatność. pachniała mocno dojrzałym owocem. Przed oczami stawały wizję pierw kwiatu, następnie opadających płatków i w końcu owocu z wolna nabierającego smaku w ciepłym wrześniowym słońcu...
Wręcz kusiła obietnicą słodkości.
Po pozbyciu się nieco grubej skóry ukazał mi się miękki i niezwykle soczysty biały miąższ. Lepki sok spływał mi między palcami. 
W smaku okazała się być ideałem gruszkowatości! umiarkowanie słodka, lekko kwaskowa, grudki niezbyt grube - nie przeszkadzające w rozkoszowaniu się słodyczą owocu. 
Fakt, że dużo czasu upłynęło odkąd po raz ostatni jadłem gruszkę. Może to właśnie to zadecydowało o jej smaku? A może rzeczywiście była taka smaczna? Spór nie zostanie rozstrzygnięty - zjadłem dość szybko wydając po wszystkim pomruk niezadowolenia gdyż w moich palcach pozostało tylko maleńkie gniazdo nasienne. Wiedziałem, że takiej gruszki, już nie zaznam w tym roku więcej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz