czwartek, 10 marca 2011

Popadłem w rutynę. Mądre rady ludziom dając, trzeba pamiętać o tym, coby samemu się do nich stosować. Nastąpiła autodiagnoza i popadłem w rutynę.
Wstaję codziennie rano. Wychodzę. Wracam zmęczony, nie mając ochoty na nic więcej jak ciepłą zupę... „NIE NAWIDZĘ ŻUPY!”
Wracam do domu i słyszę pytania „co tam u Ciebie?” i „jak leci w robo?”. Nie chcę o tym rozmawiać. Wracam po to by nie myśleć, by przestać się przejmować takimi bzdetami jak głośni współlokatorzy, praca, LOGIKA!
W tym samym czasie czuję jak depresja się pogłębia. Powykrzywiane gałęzie za oknem, uginają się pod ciężarem kruków i wron. Na miejskim nocnym niebie widać wyraźnie zarys najmniejszego konaru, każdego czarnego pióra. Płatki kwiatów, stojących w kuflu na stoliku z wolna opadają. Ciemna plamka na ścianie.
  Jak słodko byłoby nie dostrzegać tego. Skupić się na czymś bezmyślnym ze świadomością, że jutro będzie... lepsze?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz